Kurde - niektórzy wiedzą ile to zdrowia kosztuje
a co do samego odnalezienia: Trop podany przez KasperS był trafiony - stał niedaleko od miejsca gdzie go widziano w czwartek. Monitornig Lotosu ani budynku Widok nic nie dał bo celowo chyba nie patrzy na ulicę. Każda poszlaka czy informacja jaka się pojawiała kosztowała kolejne godziny przesłuchań na komendzie. W poszukiwania wciągnąłem dość sporą ilość ludzi - do nissan7 nie dotarło, z uwagi na brak przecinków - ludzi z szerokiego wachlarza zawodowo-środowiskoweg. Fizycznie auto odnalazł Pan Tata objeżdzając któryś raz z rzędu wyznaczony mu obszar.
Auto zaparkowano jakby nigdy nic w jednej z odnóg ul. Kruszej. Może policja tam po prostu nie wjezdza bo trudno potem zawrócić a może nie zmieścił im się do garażu - nie wiem ot stał pod chmurką w ciemnej uliczce.
Urwali tylne błękitne światełka robocze bo widać były dość charakterystyczne, zaparkowany przodem co by rury nie rzucały się w oczka i tak sobie stał - myślę że kilka dni.
Jeden syn wylądował wczoraj w szpitalu - żonka siedziała z nim, drugi siedział sam w domu więc nie było szans zrobić to tak jak życzyła sobie komenda - stać przy aucie i warować do przyjazdu radiowozów
po prostu wsiadłem i postanowiłem wrócić na kołach.
Rozrusznik nie kręci ... pewnie znów któryś z kolegów mechaników mnie objedzie że coś wpiszę niefachowo ... po przekręceniu kluczyka, po zagrzaniu świec, rozrusznik cyka ale nie kręci. Odpaliłem na zaciąg ... pan tata przyjarał trochę sprzęgło w outlanderze ale to nie ważne. I wróciłem na kołach pod dom po drodze dzwoniąc na komendę że bardzo mi przykro ale w napływie emocji i potrzeby powrotu do domu do syna, się ślady wzieły zatarły. Po drodze nawet migał mi światłami w radosnym pozdrowieniu ktoś w jakimś aucie 4x4
i pare razy mijałem niebieskich - nikt nic nie widział i nic nie zrobił, a ja "zgłoszonym" autem pomykałem przez centrum i okolice ok. godziny 18tej.
Ale jest! policmajstry strasznie się gniewają że znalazłem go "sam", ale jest!