wyprawa do Azii - relacja

Organizujesz imprezę, szukasz pilota lub drugiego samochodu dla towarzystwa, itp
Awatar użytkownika
qsma
Weteran bezdrozy
Posty: 3018
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin
Kontaktowanie:

wyprawa do Azii - relacja

Postautor: qsma » wt 18 lis, 2008

jako ze juz wróciliśmy z wyjazdu, ogarneliśmy sie i otrząsnelismy z szoku powyprawowego postanowiliśmy popisac troche o naszych przygodach.stronka i forum prawie calkowicie umarło, wiec moze troche poruszymy towarzycho opowiesciami z ciepłych krajów.

co wy na to? są chetni do czytania?
patrol GRRRRRRR 4,2 +35 BFG MT

http://www.martechszczecin.pl

Darek...
ADMINISTRATOR
Posty: 3910
Rejestracja: ndz 11 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Darek... » wt 18 lis, 2008

zapodawaj :cheers:
Honker 2324

Awatar użytkownika
Willi
nawigator
Posty: 554
Rejestracja: wt 11 gru, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Willi » wt 18 lis, 2008

to czekamy :lol:
autobusy i tramwaje.... GR Long

Awatar użytkownika
Aganiok
Operator wyciagarki
Posty: 325
Rejestracja: ndz 31 sie, 2008
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Aganiok » wt 18 lis, 2008

byle dużo i ciekawie ;D :one:
Zawsze znajdzie się odpowiednia filozofia do braku odwagi :)

Awatar użytkownika
prezes
Prezes 4x4 Szczecin
Posty: 10021
Rejestracja: śr 14 lut, 2007
Lokalizacja: szczecin
Kontaktowanie:

Postautor: prezes » śr 19 lis, 2008

I poprawnie pod wzgledem gramatycznym i stylistycznym.

8)
prezes, po prostu prezes

siwy
Sympatyk 4x4 Szczecin
Posty: 87
Rejestracja: pt 11 sty, 2008

Postautor: siwy » śr 19 lis, 2008

Dawaj czekamy :D

Awatar użytkownika
Tomek_Mlody
Sympatyk 4x4 Szczecin
Posty: 88
Rejestracja: śr 14 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin:)

Postautor: Tomek_Mlody » śr 19 lis, 2008

prezes pisze:I poprawnie pod wzgledem gramatycznym i stylistycznym.

8)


łeee to relacji nie będzie :mrgreen: :mrgreen:

Darek...
ADMINISTRATOR
Posty: 3910
Rejestracja: ndz 11 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Darek... » śr 19 lis, 2008

Tomek_Mlody pisze:
prezes pisze:I poprawnie pod wzgledem gramatycznym i stylistycznym.

8)


łeee to relacji nie będzie :mrgreen: :mrgreen:


spoko, Fruzia napisze :D
Honker 2324

Awatar użytkownika
qsma
Weteran bezdrozy
Posty: 3018
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin
Kontaktowanie:

Postautor: qsma » czw 20 lis, 2008

Pomysł wyjazdu do Azii podsunął mi kolega z forum polskiego, gdy zadzwonił zapytać jak tam jest. Wszak lat temu 4 odbyłem pierwsza azjatycką podróż. Plan był prosty :jedzie 5 motorów i 4 samochody, mamy miesiąc czasu na zwiedzenie Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Chin (wszystkie pozwolenia już były załatwiane). Czyli większość dostępnych górskich pasm wraz z ich widokami ,wszelkimi jeziorkami lokalną kulturą.

Szybko zabrałem sie do roboty, bo patrol wymagał kilku drobnych zabiegów kosmetycznych. Ogołociłem dach z relingów, halogenów, przygotowałem narzędzia, materiał i zacząłem budowanie namiotu dachowego ze sklejki (dzięki za pomoc RIDICK i MIKOŁAJ)

Obrazek

łatwo nie było bo patrolsina stała jeszcze na 35 calowych oponach Goodrisza i musiałem zbudować rusztowanie by wygodnie można było montować namiot

Obrazek

w namiocie zamontowaliśmy niezależne oświetlenie i 2 teleskopy gazowe które miały same podnosić klapę namiotu. materac o grubości 11cm z gąbki pokrytej kokosowymi włóknami i prześcieradłem z bawełny a na to kołdra i 2 poduszki

Obrazek

Z płyt OSB zbudowałem system szaf umiejscowiony na "pace". Pomieścić tam sie miało sporo szpeju jak na miesiąc podróży. Zapasowe części, opona, pompka, krzesła i stolik, żarcie i szpej qchenny, nasze plecaki i masa niepotrzebnych żeczy.
Zdemontowałem jedno z tylnych siedzeń a w jego miejsce powędrowała 40 litrowa lodówka sprężarkowa (podziękowania za pomoc WILLI)
Auto zostało obniżone o 2" i obute w 32" kółka BF Goodrich AT. najlepsze wg mnie do tego typu wypraw

założyłem z nierdzewki snorkel i dodatkowy zbiornik paliwa wykonane przez naszego fachowca od szlachetnej stali Przemasa i Piotrka. Pod nogi pilota, a dokładniej pod siedzenie powędrowała przetwornica 12V/220V 1000w.było tez trochę roboty z mechanika ogólnie pojętą (łożyska, amorki, elastomery i takie tam) , ale nie będę sie rozpisywał bo to nuda.
w międzyczasie powstała idea wydłużenia sobie tripu i odwiedzenie Mongolii, co przedłużyło by pobyt do 3 miesiecy.
Ostatnio zmieniony śr 04 lut, 2009 przez qsma, łącznie zmieniany 1 raz.
patrol GRRRRRRR 4,2 +35 BFG MT



http://www.martechszczecin.pl

Darek...
ADMINISTRATOR
Posty: 3910
Rejestracja: ndz 11 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Darek... » pt 21 lis, 2008

tego ŻUBRA to zabrałeś na wyprawę :?: czy poszedł podczas malowania namiotu :roll: :wink:
Honker 2324

Awatar użytkownika
qsma
Weteran bezdrozy
Posty: 3018
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin
Kontaktowanie:

Postautor: qsma » pt 21 lis, 2008

poszedł pierwszego dnia 8) :lol:
patrol GRRRRRRR 4,2 +35 BFG MT



http://www.martechszczecin.pl

Darek...
ADMINISTRATOR
Posty: 3910
Rejestracja: ndz 11 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Darek... » pt 21 lis, 2008

bo to retoryczne pytanie było :D
Honker 2324

Awatar użytkownika
LSD
4X4 Szczecin
Posty: 2528
Rejestracja: sob 17 mar, 2007
Lokalizacja: Dobra

Postautor: LSD » pt 21 lis, 2008

Darek... pisze:bo to retoryczne pytanie było :D


Bo to była rzeź żubrów....

Poległo ich kilkaset, w czasie przygotowań do wyprawy :wink:

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » pt 21 lis, 2008

Nawet już nie wiadomo na jakie jednostki należałoby przeliczać zużycie Żubra w czasie tych przygotowań. Litry na pewno się nie nadają :wink:
A relację piszę, ale wklejać mi Q zabronił, bo chwilowo fot nie mamy. W poniedziałek powinniśmy zamieścić kolejną część :)

Awatar użytkownika
LSD
4X4 Szczecin
Posty: 2528
Rejestracja: sob 17 mar, 2007
Lokalizacja: Dobra

Postautor: LSD » sob 22 lis, 2008

fruzia pisze:Nawet już nie wiadomo na jakie jednostki należałoby przeliczać zużycie Żubra w czasie tych przygotowań.


Hektolitry, metry sześcienne... trzeba tylko dodać jednostkę czasu i masz odpowiedź....

litrogodziny , hektolitrodoby...

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » ndz 23 lis, 2008

Hmm.... kwadryliono litro miesiąc x 3? :lol:
Dooobra kończę kasztanić, bo mnie święta inQwizycja wytnie :wink:

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » pn 24 lis, 2008

25 lipca 2008 PIERWSZY DZIEŃ WYPRAWY

Obrazek
O 16.00 z naszych ust padło sakramentalne „pajechali”. Upał był niesamowity, z tyłu mieliśmy kilka butli z napojami prosto z lodówki. Cały czas się zastanawialiśmy czego zapomnieliśmy.
Wyjazd ze Szczecina, w piątek w godzinach szczytu był oczywiście wspaniały. Z centrum jeszcze jakoś udało się wyjechać, ale w korku na Struga spędziliśmy co najmniej godzinę. Z tego wszystkiego stwierdziliśmy, że musimy się zaopatrzyć w „kubełek” z KFC. Posileni, wyjechaliśmy w końcu poza rogatki miasta. Nie skierowaliśmy się prosto na Kirgistan, bo mieliśmy jeszcze w Widuchowej lodówkę do odebrania. Przy panującym upale wydawała nam się równie ważna jak solidny zapas chłodnych napojów.
W Widuchowej poczyniliśmy pierwsze odkrycie wyprawy: w 40 litrowej lodówce mieści się cała krata Żubra! Od tego momentu Qśma był już wyłącznie zachwycony życiem.
Zainstalowawszy lodówkę wróciliśmy na właściwy szlak. Zaprowadził on nas do Goleniowa, gdzie znów zatrzymaliśmy się na krótki popas, tym razem na kebaba.
Później pojawiły się problemy. Najpierw zwariowało nam radio. Później przy podłączaniu lodówki strzelił bezpiecznik w gniazdu samochodowym. Po kilku próbach wyszło na jaw, że radio będzie działało tylko wedle własnego widzimisie, a lodówkę możemy podłączyć tylko do przetwornicy, bo kabel na 12 V nie rabotajet.
Zmęczeni przygotowaniami do wyjazdu, które przez ostatni tydzień dały nam ostro popalić, o zachodzie słońca zatrzymaliśmy się 20 km za Nakłem, na stacji benzynowej z parkingiem dla Tirów. Schowaliśmy się między większymi kuzynami Bizuna, rozłożyliśmy namiot. Przy okazji stwierdziliśmy, że drabinka do namiotu będzie po prostu niezbędna, nie da się 3 miesiące czynić akrobacji, szczególnie w nocy bądź w stanie niekoniecznie trzeźwym.
W czasie gdy ja brałam prysznic, Qśma nabrał wody do baniaka. Później zrobiliśmy sobie kolację, czyli kanapki z pasztetem plus gorący kubek. W trakcie kolacji zdzwoniliśmy się z Benesem, jako, że równocześnie z naszym wyjazdem rozpoczęła się Berlinka 2008
Po jedzeniu pozostało już tylko pościelić łóżko (przed wyjazdem po prostu nie zdążyliśmy) i po krótkich pogaduchach można było wreszcie spokojnie zasnąć.
Przejechane: 229 km

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » pn 24 lis, 2008

26 lipca 2008

Wstaliśmy koło 8 rano, szybko zjedliśmy śniadanie i spiliśmy kawę, po czym ruszyliśmy w drogę. Początkowo szło całkiem sprawnie, dopiero pod Bydgoszczą powstrzymały nas nieco korki, związane z budową drogi. Jednocześnie Qśma z niepokojem stwierdził, że ślizga mu się sprzęgło, a skrzynia biegów grzeje się niemiłosiernie. Wszelakie postoje były nam bardzo nie na rękę, bowiem Kajman z Gosią i Jacek z Przemkiem czekali na nas na Mazurach, aby dalej ruszyć razem w kierunku Rosji. Serwis samochodu był jednak konieczny, więc wybraliśmy memory fajf i już po chwili prosiliśmy Prezia o pomoc w poszukiwaniach jakiegoś ekspresowego warsztatu, gdzieś w okolicy Torunia. Preziu stanął na wysokości zadania i już po chwili przekazywał nam kontakt do kolegi z Torunia, który miał nam wskazać takowy warsztat. Tymczasem Qśma korzystając zdaje się z 3 czy 4 świateł na robotach drogowych, naprawił sprzęgło.
Po wyjechaniu z robót drogowych przycisnęliśmy gaz do dechy, prosto na Toruń. Po drodze Qśma stwierdził, że sprzęgło już się sprawuje jak należy, trzeba już tylko zmienić olej w skrzyni biegów.
Do Torunia zjechaliśmy ostatnim zjazdem, bo jak żeśmy się napędzili, to zapomnieliśmy, że mamy skręcić do miasta. Już miałam chwytać za telefon i dzwonić do tego kolegi z Torunia, kiedy dojrzeliśmy ekspresową naprawę pojazdów. Oczywiście zajechaliśmy. Zanosiło się na to, że całą sprawa chwilę potrwa, więc Qśma wysłał mnie do pobliskiego hipermarketu w celu zakupu wszystkiego o czym zapomnieliśmy. Była wśród tego między innymi druga karimata, kabelek do zgrywania zdjęć na laptopa, miska, drabina…
Wróciłam z tym wszystkim, a Bizun jeszcze stał na podnośniku. Qśma szalał w sklepiku, poszukując bezpieczników, lampeczek. Cała naprawa trwała 4 godziny, ale olej został wymieniony i mogliśmy już spokojnie jechać. Na wylotce kupiliśmy sobie jeszcze tylko ostatni „kubełek” tego lata i znów byliśmy na trasie. Kajman zadzwonił i poinformował nas, że ze względu na nasze opóźnienie oni pojechali dalej i czekają w Wilnie.
Jechaliśmy więc dalej. Drogi, szczególnie za Olsztynem bywały tak wąskie, że 2 duże auta ledwo się mieściły. Zdarzały się też przyzwoitej jakości ekspresówki, na nasze szczęście mało uczęszczane.
Przez 4 godzinną naprawę, o 21.00 znajdowaliśmy się gdzieś za Augustowem. Byliśmy zmęczeni i postanowiliśmy zanocować nad którymś jeziorkiem. Nasz wybór padł na wieś Mołowiste, gdzie stanęliśmy w jakiejś agro.
Było tam bardzo sympatycznie – zachód słońca, jezioro, lasy, ognisko, jakaś harmonia i wtórujący jej wczasowicze. Repertuar leciał przez pieśni biesiadne, harcerskie, aż po pieśni patriotyczne. Później dowiedzieliśmy się, że to z okazji imienin gospodarzowej. Najpierw wzięliśmy prysznic, później zrobiliśmy sobie jedzonko. To nasz ostatni nocleg na polskiej ziemi w najbliższym czasie…
Przejechane: 749 km

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » pn 24 lis, 2008

27 lipca 2008

Wstaliśmy o 8 rano i po szybkim śniadanku już byliśmy w trasie. Ostatnie kilometry Polski były bardzo lesiste, malownicze. Przed samą granicą przypomnieliśmy sobie, że może warto byłoby mieć jakieś litewskie środki płatnicze. Pieniądze zmieniliśmy w ostatnim kantorze, przed samą granicą.
Na pierwszym skrzyżowaniu Litwa objawiła nam swoją pierwszą osobliwość: droga główna była największym chyba w Europie skupiskiem kocich łbów, ta gorszej kategorii zaś była gładka jak pupka niemowlęcia. Qśma nie chciał wierzyć, że mamy wjechać właśnie na te dziury. W dalszej części pokazało się, że droga ta jest właśnie przebudowywana. Rzadko kiedy była dobrej jakości, częściej zdarzały się kocie łby, albo objazdy. Objazdy były malowniczymi szutrówkami.
Obrazek
Gdyby nie to, że spieszyło nam się bardzo, pewnie całą drogę byśmy przejechali w taki przyjemny dla nas sposób. Niestety, okazało się, że spieszyć się trzeba i to bardzo, chłopaki podjęli decyzję, że poczekają na nas na granicy łotewsko rosyjskiej, aby zająć miejsce w kolejce. Przyszłość pokazała zresztą, że było to dobre posunięcie.
My tymczasem przejeżdżaliśmy kolejne kilometry Litwy. Pierwotnie zamierzaliśmy zatrzymać się w Kownie na obiad.
Obrazek
Pomysł okazał się jednak bez sensu. W obcym mieście błyskawicznie się zgubiliśmy i z naszego wspaniałego obiadu na starym mieście wyszedł kebab w dzielnicy robotniczej
Dalej pomknęliśmy przez Utenę i Ukmerge w kierunku granicy z Łotwą. Granicę jak to w strefie Schengen, przemknęliśmy w granicach 70km/h.
Obrazek
Sama Łotwa upłynęła nam w miarę szybko, nic specjalnego się nie działo. Za to na jakieś 30 km od rosyjskiej granicy zaobserwowaliśmy dziwne zjawisko. Co kilkaset metrów rozstawiony jest taki zestaw: toi-toi, kontener na śmieci plus informacja o surowych karach za śmiecenie. Wcześniej niczego takiego nie widzieliśmy, teraz takie ustrojstwo ciągnęło się do samej granicy. A kolejka tirów do przejścia liczyła sobie ładnych kilkanaście kilometrów.
Obrazek
Około 18:00 spotkaliśmy się w końcu z Gosią, Kajmanem, Przemkiem i Jackiem. Przy serdecznym powitaniu dowiedzieliśmy się, że kolejka na granicy jest duża i mimo, że chłopaki miejsce zajęli to najprawdopodobniej przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Łotewska granica poszła sprawnie. Na pierwszej budce dostaliśmy papierek, w drugiej sprawdzono nam paszporty, odprawiono auto, przeszukano pobieżnie wnętrze (otwieraliśmy też namiot dachowy), po czym zabrano nam wypełnioną karteczkę i kazano pojechać do części ruskiej. Na wjazd do rosyjskich budek czekaliśmy zaledwie 2 godziny. Pierwsze co zwracało uwagę to wspaniałe i majestatyczne czapki pograniczników, które najfajniej wyglądały na drobnych paniach celniczkach. W pierwszej budce sprawdzili nam dokumenty, po czym dali nam 3 papierki. Jeden dla Bizuna i po papierku dla nas. Papierki dla siebie trzeba było wypełnić, na szczęście objaśnienia były też po murzyńsku. Wypełniałam ja, Qśma w tym czasie dojechał do kolejnej budki. Tam znów sprawdzili cały zestaw dokumentów, auto przeszukali znacznie dokładniej niż Łotysze, podbili papierek Bizuna i kazali jechać dalej. Na trzeciej budce zaczęło być naprawdę śmiesznie. Najpierw dali nam arcyskomplikowany dokument po rosyjsku. Wyglądało to jak cyrograf, co się okazało nieomal zgodne z prawdą – była to deklaracja celna. Qśma poszedł zrobić rewolucję i zażądał egzemplarza po angielsku. Pan i władca w okienku uprzejmie się zgodził, ale zapowiedział, że możemy to wykorzystywać tylko jako wzór, a papierek ma być wypełniony na rosyjskim blankiecie i to w dwóch egzemplarzach. Na szczęście nie wymagali napisania tego w cyrylicy. Wypełniłam to i już, już mieli nam wbić pieczątkę i puścić w interior, kiedy w budce obok kolejny pan i władca uparł się, że nie przepuści przez granicę Kajmana. Powodem miały być motory, które przewoził na przyczepie.
Obrazek
Nic nie dał specjalny dokument z ambasady rosyjskiej, pańcio się uparł, że oni tu mają takie prawo – adin czaławiek adna maszyna. A tymczasem nas było tylko sześcioro, a maszyn łącznie było 8. Zaczęliśmy kombinować, próbowaliśmy wcisnąć im i diengi i padaroki, wszystko na nic, uparli się i już. Dzwoniliśmy do motocyklistów, właścicieli kłopotliwych maszyn, myśleliśmy o telefonie do ambasady. Przy okazji zaobserwowaliśmy, że w każdej budce stoi co najmniej jedna otwarta budka z piwem, a wszyscy ostentacyjnie palą papierosy.
Ze 3 godziny trwało zanim wreszcie na pana celnika spłynęło olśnienie. Zapowiedział, że jest tylko jedna opcja. Musimy natychmiast odkręcić tablice rejestracyjne z motorów i w razie kontroli twierdzić, że wieziemy je na handel.
Razem z Gosią odetchnęłyśmy z ulgą, a panowie radośnie złapali za skrzynki z narzędziami i przy pomocy wszelakich narzędzi rozpoczęli walkę z tablicami. Generalnie poszło łatwo, jedna tylko stawiała opór, w związku z czym jeden z motorów o mało co nie został rozkręcony na części pierwsze 
Następnie w 6 paszportach zostały przybite upragnione pieczątki…

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » pn 24 lis, 2008

28 lipca 2008

Było tuż po północy. Po przybiciu pieczątek wsiedliśmy radośnie do samochodów i ruszyliśmy do pierwszej stacji benzynowej. Wjechaliśmy do Rosji! Na stacji zalaliśmy maszyny do pełna i posililiśmy się przed dalszą jazdą. Jacek siadł na siedzenie pilota, zastąpił go Przemek. Ja też wyprawiłam Qśma na boczne siedzenie z Żuberkiem w ręku  Jeden tylko Kajman nie miał zmiennika – jako jedyny posiadał prawo jazdy na przyczepy.
Początek był łatwy. Adrenalina z granicy jeszcze nas nie opuściła, przez CB długo debatowaliśmy na temat naszych przeżyć. Q rozochocony Żubrem gadał ze mną jak najęty. Dziury na rosyjskich drogach, Red Bull, szybkie tempo nadane przez Przemka i świadomość, że mamy jeszcze 600 km do celu i ciepłego łóżeczka sprawiło, że adrenalina nie zamierzała mnie tak łatwo puścić.
Problemy zaczęły się dopiero jakieś 2 godziny później. Qśma zasnął, chłopaki byli też już nieco wyczerpani i rozmowy na CB stały się mocno niemrawe. Pojazdy z naprzeciwka były nieliczne, my też nieczęsto mieliśmy okazję wyprzedzać. Monotonia straszna. Kto wie, gdyby nie szum powodowany zakłóceniami na CB i ogromne dziury w drogach, szczególnie na mostach, może i byśmy posnęli na tej drodze. Red Bulle tej nocy szły w dziesiątkach litrów, zaspane wsie mijaliśmy kompletnie ich nie widząc.
W końcu nadszedł świt, ruch trochę przybrał na sile. Otwierali posterunki GAI, obecnie nazywane DPS, tak zwana milicja drogowa. Po zmianie nazwy zmniejszyli ilość posterunków i podobno są mniej uciążliwi, tym nie mniej dalej paradują z kałasznikowami u boku.
Jakoś rano Qśma zapytał czy mnie nie zmienić. Powiedziałam mu, że nie skądże, dojadę pod samą Moskwę. Faktycznie, nadejście świtu bardzo mnie ożywiło. Zdanie zmieniłam jednak jakieś dwie minuty później. Przesiadłam się na siedzenie obok i…nawet nie wiem kiedy Qśma zasiadł przy kierownicy i zaczął dalej jechać.
Po dwóch minutach, a wedle Q po półtorej godzinie, zostałam obudzona. Qśma mimo wszystko zasypiał i potrzebował żebyśmy rozmawiali. I od tej pory tak już jechaliśmy. Zmienialiśmy się co jakiś czas, początkowo było to co 2 godziny, już przy Moskwie potrafiliśmy zmieniać się co 5 minut. Żadne z nas nie spało, staraliśmy się za to podtrzymać mocno niemrawą konwersacje. Na chwilę drzemki pozwalaliśmy sobie tylko na stacjach benzynowych. Chwilami z otępienia wyrywał nas widok Kajmana łapiącego pobocze. Krzyczeliśmy wtedy do CB, a on wracał na drogę. Chłopak jechał 30 godzinę bez przerwy, bez snu. Gdzieś na obwodnicy Moskwy radio zaczęło nam świrować, a w CB padły końcówki mocy. Nie ma to jak pech, od samego początku wyprawy. W tej chwili jednak mało nas to obchodziło, interesowało nas tylko to, by pójść wreszcie spać. W końcu dotarliśmy do jakiegoś przydrożnego kafe i spotkaliśmy tam Wieśka z synem. Przy zupce zapadła decyzja, że na nocleg stajemy we Vladimirze, 70 km za Moskwą. Dojechawszy do miasta, pierwszego większego z zainteresowaniem oglądaliśmy napis Mc Donalds w cyrylicy.
Obrazek
Zatrzymaliśmy się w hotelu. Hotel!
Obrazek
Był taką wspaniałością, że zacytuję sobie z naszego dziennika podróży:
„Hotel przecudny. Z zewnątrz budownictwo wielkopłytowe, nieodparcie kojarzące się z PRL. Środek też niczego sobie. Godzinę się meldowaliśmy (nie licząc kolejki do meldunku). Oczywiście wcześniej trzeba było wypełnić specjalny papierek. Do naszej komnaty wiodły drzwi, które miały arcyskomplikowany kluczyk, który trzeba było wsadzić właściwą stroną”
Tak, hotel był kwintesencją komunizmu, przez cały pobyt w nim człowiek miał w głowie tylko jedno – Lenin! Ale dla nas najważniejsze było to, że hotel ma łóżka. No, a po przeciwnej stronie ulicy był znakomicie wyposażony spożywczak. Ceny takie, że nasze hipermarkety ze swoimi promocjami mogą się schować. Zakupy robiliśmy już o wczesnym zmierzchu. Po kolacji natychmiast usnęliśmy.
Przejechane:1059 km


Wróć do „Imprezy 4x4”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 120 gości