wyprawa do Azii - relacja

Organizujesz imprezę, szukasz pilota lub drugiego samochodu dla towarzystwa, itp
Awatar użytkownika
qsma
Weteran bezdrozy
Posty: 3018
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin
Kontaktowanie:

Postautor: qsma » pt 10 gru, 2010

wstyd sie przyznać , ale nie jestem w stanie zmotywować mojej baby do pisania dalej. :oops:

morze wy dacie rade???
patrol GRRRRRRR 4,2 +35 BFG MT

http://www.martechszczecin.pl

Darek...
ADMINISTRATOR
Posty: 3910
Rejestracja: ndz 11 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Darek... » pt 10 gru, 2010

my zapomnieliśmy ,że gdzieś wyjeżdżaliście :roll:
Honker 2324

Awatar użytkownika
qsma
Weteran bezdrozy
Posty: 3018
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin
Kontaktowanie:

Postautor: qsma » pt 10 gru, 2010

a ja sobie dzis przypomniałem :roll:
patrol GRRRRRRR 4,2 +35 BFG MT



http://www.martechszczecin.pl

Darek...
ADMINISTRATOR
Posty: 3910
Rejestracja: ndz 11 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Darek... » pt 10 gru, 2010

przez pewien czas , czytywałem z przyjemnością relację ...
Honker 2324

Benes
ADMINISTRATOR
Posty: 5098
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: 4x4 Szczecin

Postautor: Benes » pt 10 gru, 2010

ja bym wolał to wszystko przeczytać na raz do poduszki...
szkoda że się skończyło :?
Życie może być pełne przygód lub zupełnie nudne…
http://www.moto-panamericana.pl/
Masz niskie ciśnienie... ja Ci je podniosę :-)

Awatar użytkownika
prezes
Prezes 4x4 Szczecin
Posty: 10021
Rejestracja: śr 14 lut, 2007
Lokalizacja: szczecin
Kontaktowanie:

Postautor: prezes » ndz 12 gru, 2010

Tak, zdecydowanie lepsze jest czytanie na raz, niż w odcinkach.

Frużka, nie lenić się!
ZAPIERDALAĆ !!
prezes, po prostu prezes

Awatar użytkownika
Willi
nawigator
Posty: 554
Rejestracja: wt 11 gru, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Willi » ndz 12 gru, 2010

przyznam ,ze tez zawsze czekałem na kilka odcinków.
autobusy i tramwaje.... GR Long

Awatar użytkownika
LSD
4X4 Szczecin
Posty: 2528
Rejestracja: sob 17 mar, 2007
Lokalizacja: Dobra

Postautor: LSD » ndz 12 gru, 2010

Fruzia. Do roboty !!

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » ndz 12 gru, 2010

No dobra już dobra, myślałam, że już się Wam nie chce czytać tych moich wątpliwych wypocin :lol:
Obiecuję poprawę :wink:

Darek...
ADMINISTRATOR
Posty: 3910
Rejestracja: ndz 11 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Darek... » ndz 12 gru, 2010

nooo :!: do roboty :wink:
Honker 2324

Awatar użytkownika
Andrzey
4X4 Szczecin
Posty: 1272
Rejestracja: pn 05 mar, 2007
Lokalizacja: www

Postautor: Andrzey » pn 13 gru, 2010

No wlasnie, a na koniec prosze zebrac to w calosc i ladny artykul zrobic. Tyle razy Pawel sie pieklil, ze ich malo, a tu taki fajny material sie marnuje i w odcinkach na forum wala :?
Wtedy nawet jeszcze raz przeczytam :mrgreen:
Jeśli coś się nie daje naprawić, to znaczy, że nie było zepsute.

4.2 DONKEY

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » śr 15 gru, 2010

Jak ja bym miała to na stronie umieścić? :lol:
Plik we wordzie, nie posiadający ani 1 zdjęcia, czyli sam czysty tekst zajmuje mi jak do tej pory 56 stron :wink:

16 września 2008

Rano zmieniliśmy miejsce pobytu na płaskowyż. W czasie gdy ekipa żaglowozowa rozpakowywała i składała swoje wehikuły, Paweł kończył serwis Bizuna, a ja kończyłam porządki. Przez cały czas potwornie wiało, tak samo było w nocy.
Nieco później Paweł pojechał z Andrzejem – kamerzystą i Piotrkiem – fotografem uwieczniać kanion, którym jechaliśmy poprzedniego dnia.
Obrazek
Podobno było prześmiesznie, w momencie gdy Paweł zatrzymywał Bizuna, by Piotrek mógł zrobić zdjęcia, rozżalony Andrzej krzyczał z góry, że mu zepsuli ujecie. Natomiast w czasie kręcenia filmu kolega fotograf cały czas miał żal do Qśmy, że on tu sobie beztrosko jedzie, podczas gdy tu można było taaaakie foty robić. Jakoś jednak udało się ich pogodzić.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Tymczasem ja zostałam w obozie i razem z Anią, Ksenią,Julie i Esse obklejaliśmy żagle naklejkami sponsorów.
Obrazek
Tomek składał swojego baga.
Obrazek
Cały dzień tak zszedł na przygotowywaniu i rozstawianiu sprzętu. Po drodze zdarzyła się tylko jedna atrakcja, mianowicie koło naszego obozu przejechała ciężarówka z bardzo ciekawym ładunkiem.
Obrazek
A wieczorem nadszedł długo oczekiwany moment – Ania ze Światkiem pierwszy raz zasiedli za sterami żaglowozów. I dokładnie w tym momencie wiatr, który cały dzień targał czym popadło, ucichł... Lekkie rozczarowanie zastąpiliśmy szybką myślą, że co się odwlecze to nie uciecze, należałoby za to zadbać o napchanie żołądków paszą treściwą. Po strawie cielesnej nastąpiła duchowa, żebyście sobie nie myśleli, że na tych mongolskich stepach otaczała nas tylko dzicz. Andrzej złapał za gitarę, a trzeba mu przyznać, że grać potrafi i lubi. Dopiero jak zrobiło się ciemno opuściliśmy ekipę, bo rano Paweł przyuważył zagrodę dla kóz na tyle dużą, że dało się tam wcisnąć Bizuna. Miejsce było z 3 stron osłonięte od wiatru, co było dla nas szalenie cenne, bo przy tym łopotaniu spać się za bardzo nie dało.

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » śr 15 gru, 2010

17 września 2008

Rano ujrzeliśmy naszą rezydencję w pełnym świetle. Urzekła mnie tak bardzo, że nie mogłam się pohamować od zrobienia kilku zdjęć.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Paweł w tym czasie dokonywał szybkiego przeglądu auta, bo coś tam mu się nie zgadzało. Później zjedliśmy śniadanko czyli ciasteczko i kawkę, po czym ruszyliśmy w drogę do żaglowozów. Dzień zapowiadał się niczego sobie, wiatr był mniejszy niż poprzedniego dnia i było nawet całkiem ciepło.
Z żaglowozami zjedliśmy drugi śniadanko już znacznie porządniejsze. Wtedy Paweł zabrał się do naprawiania uszkodzonego lusterka. Zajrzał też pod podwozie i stwierdził, że mamy do wymiany drążek kierowniczy. Mieliśmy takowy na wymianę, ale tylko jeden. Z duszą na ramieniu Paweł zabrał się do poszukiwania części i okazało się, że dostaliśmy akurat lewy, czyli ten, który się zepsuł! Dzięki uprzejmości PB Auto naprawa nie napotkała więc większych trudności.
Obrazek
Mogliśmy pomóc reszcie ekipy w rozkładaniu żaglowozów.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Po południu ekipa żaglowozowa porzuciła rozpakowywanie się, wsiedli do Gaza i pojechali przybijać w kanionie tablicę pamiątkową i nabrać zapasu wody. My zostaliśmy. Po jakimś czasie podjechała do nas trójka Mongołów. Po chwili wesołej rozmowy poczęstowali nas pieczywkiem i arulem, czyli suszonym twarogiem.
Reszta załogi powróciła parę godzin później. Ponieważ znowu zerwał się wiatr postanowiono przetestować żaglowozy. Na Gobi 2 wsiadła Ania
Obrazek
, a za sterami Gobi 3 pojawił się Światek. Ania nie miała żadnych problemów, ale Światkowi przy zawrotce przewrócił się żaglowóz. Wyglądało to strasznie, głowa Światka była niepokojąco blisko ziemi. Podbiegliśmy do niego od razu. Światek miał strasznie obolałe plecy, baliśmy się czy coś się mu nie stało z kręgosłupem, więc mimo jego sporych oporów, usztywniliśmy mu szyję chustą i kazaliśmy leżeć bez ruchu. Leżał sobie, a część ekipy zabrała się do naprawy żaglowozu, który miał oderwany maszt. Przez dłuższą chwilę nikt się nie mógł otrząsnąć ze zgrozy, jak to też mogło się skończyć...
Gobi 3 naprawiono dopiero pod wieczór. Na szczęście Światek do tego czasu zaczął już się normalnie ruszać i wyglądało na to, że poza siniakami nic groźnego mu nie jest. Ania wsiadła z powrotem na Gobi 2, Gobi 3 zajęła Julie, która jak się okazało miała niezłe doświadczenie żeglarskie. Udało nam się spokojnie pojechać kilka kilometrów na wschód. Myśmy jechali z przodu, żeby Andrzej mógł filmować, no i ostrzegaliśmy żaglowozy przed niebezpieczeństwami typu koryta rzeczne. Wieczorem spokojnie położyliśmy się spać.
Ostatnio zmieniony czw 16 gru, 2010 przez fruzia, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
qsma
Weteran bezdrozy
Posty: 3018
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin
Kontaktowanie:

Postautor: qsma » śr 15 gru, 2010

patrol GRRRRRRR 4,2 +35 BFG MT



http://www.martechszczecin.pl

student
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 880
Rejestracja: wt 20 sty, 2009
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: student » śr 15 gru, 2010

yyyyyyyymmmm.... nie mam okularów 3D i trochę dziwnie się to oglądało...

Awatar użytkownika
LSD
4X4 Szczecin
Posty: 2528
Rejestracja: sob 17 mar, 2007
Lokalizacja: Dobra

Postautor: LSD » śr 15 gru, 2010

Co Wy na to, żeby wyciać z tego tematu wszystkie kasztany i zostawić tylko treść, którą pisze Fruzia?
Będzie czysto i przejrzyście :)

Darku - jak będzie zgoda autorów to może dokonasz cięć?

Awatar użytkownika
qsma
Weteran bezdrozy
Posty: 3018
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin
Kontaktowanie:

Postautor: qsma » śr 15 gru, 2010

morzna wycinać, ale jak kaśka śkończy pisać :twisted:
patrol GRRRRRRR 4,2 +35 BFG MT



http://www.martechszczecin.pl

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » czw 16 gru, 2010

18 września 2008

Zwykły poranek na naszej wyprawie. Pobudka była koło 8. Po herbatce Paweł dolał Bizunowi nieco olejku. Później zrobiliśmy nieco porządku, bo im dalej nasza wyprawa była, tym trudniej było utrzymać jaki taki porządek. Udane sprzątanie uczciliśmy ciasteczkiem. Później jeszcze chwilę szwendaliśmy się bez celu i wreszcie parę minut po 9 zjedliśmy zresztą ekipy śniadanko.
Później Paweł zajął się z Tomkiem tylnym zawieszeniem baga. Po skończeniu naprawy ochoczo przestestował pojazd i miał z tego mnóstwo uciechy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Ja w tym czasie zajmowałam się skrzynką jedzeniem, zamierzaliśmy bowiem część naszych wiktuałów oddać do wspólnej kuchni. Następnie pomagałam Kseni zrobić obiad, a Qśma pojechał Anką Patrolem szukać dogodnych terenów do przejazdu żaglowozami. W międzyczasie każdy się krzątał po obozowisku i robił jakieś drobnostki
Obrazek
W końcu po obiedzie można było ruszyć w dalszą drogę.
Niestety już po paruset metrach w Gobi 3 poszła guma. Nikt nie miał wprawy w wymianie dętek motocyklowych, była mnóstwo potu i przekleństw rozmaitych. Z kłopotem poradził sobie dopiero Baira. W międzyczasie poszły zaś 4 dętki i nastał wieczór, więc zostaliśmy w tamtym miejscu na noc.

Awatar użytkownika
fruzia
Prawdziwy offrołdowiec
Posty: 822
Rejestracja: sob 10 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: fruzia » czw 16 gru, 2010

19 września 2008

Jakoś tak nas rano napadła myśl, że należy poświęcić śniadanko na rzecz wycieczki do Bugatu w celu uzupełnienia zapasów. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Z tym, że zanim opuściliśmy naszych znajomych zebraliśmy od nich listę życzeń. Postanowiłam Wam ją ze szczegółami opisać, tak żebyście na w razie wu wiedzieli co człowiekowi do życia w stepie potrzebne.

KUCHNIA (śniadania i obiadokolacje były robione wspólnie):
- 3 opakowania soli
- 6 puszek z mięsem (ze względu na to, że część ekipy była nastawiona wegetariańsko, posiłki były bez mięsa, ale zawsze były puszeczki z mięsem dla mięsożerców )
- zgrzewka napojów

KSENIA:
- 2 piwa Sengur
- napój

PITER (wyprawowy czekoladożerca):
- kawki 3 w 1 w ilości 30 sztuk
- czekolada mleczna
- słoik czekolady do smarowania (po dostawie zjadł zawartość na poczekaniu)
- 2 borcogi – takie pyszniaste mongolskie ciasteczka

JOEL:
- 2 Marsy lub Snickersy
- 1 soczek Minute Maid Juice (też to piłam, bo żaden inny napój się za bardzo nie nadawał bez 300 krotnego rozcieńczenia)

NICK:
- 2 Twixy
- 1 duży sok
- 5 batoników SUMO
- tabliczka czekolady
ŚWIATEK:
– 2 paczki fajek West Light
- 2 flaszki najtańszej wódki „Hara”

IREK:
- 5 piw
- najtańszy kolorowy napój nie będący Colą

ANDRZEJ:
- 3 puchy Coli
- 2 wody mineralne
- 3 Marsy
- piwko

JULIE:
- 12 piw
- cukierki
- soczek Minute Maid Juice
- 2 czekolady
- 2 paczki ciastek
- 1 woda mineralna

TOMEK:
- zgrzewka wody
- 2 flaszki wódki
- 2 Cole
- ciasteczka

ESSE:
-para cienkich skarpetek

BAIRA:
- sztanga Westów Lightów

Droga płynęła nam całkiem całkiem, Pawłowi zatęskniło się za wyczynami godnymi Hołowczyca i w efekcie ledwo się trzymaliśmy zakrętów. Teraz się nie dziwcie, że w czasie Baja 2010 udało mu się taki czas wykręcić Bizunem, miał chłopak gdzie ćwiczyć :)
Na opłotkach Bugatu, które zasłane były śmieciami niczym śmierdzącą kołderką pozbyliśmy się odpadków, których po takiej licznej grupie osób nazbierało się imponująco dużo.
Później pospieszyliśmy do guanzu, gdzie zamówiliśmy sobie 40 budzy. Następnie przystąpiliśmy do realizacji zamówień, co było naprawdę niełatwe. Zwiedziliśmy wszystkie wsiowe sklepiki, nakupowaliśmy dla naszych znajomych i dla siebie i w rezultacie Bizun sam zaczął przypominać obwoźny kramik z wspaniałościami. Flaszki z wódką łomotały niczym dzwon Zygmunta, albowiem od siebie też kilka flaszek kupiliśmy. Oprócz tego dla siebie zanabyliśmy jeszcze kilka ciast, takich w folijce, bo już mieliśmy zwyczaj jedzenia ich na pierwsze śniadanko, do kawy. Do tego mnóstwo piwa Sengur, soczek, worek jabłek i tabliczkę czekolady. Od tego czasu chyba z braku składników odżywczych, których jednak w naszej diecie brakowało, zaczęłam codziennie spożywać po tabliczce czekolady i kilogramie jabłek i wedle Pawła bez zaspokojenia moich fanaberii absolutnie nie dawało się ze mną wytrzymać, więc dla świętego spokoju sam ochoczo dbał ten mój chłop o pożywienie dla mnie. Sam zadowalał się Sengurem, który pełnił dla niego rolę tych moich jabłek i czekoladek.
Po zakupach zostało nam tylko nabranie zapasu wody i już mogliśmy wyjeżdżać. Daleko nie ujechaliśmy, bo szybko wyszło na jaw, że spadła guma z lewego amora, poza tym musieliśmy przelać paliwo z zapasowego zbiornika do głównego baku. Poszło nam to całkiem sprawnie, w końcu już zaprawieni w bojach byliśmy. Paweł odpalił Bizuna, zapodał płytę z Metallicą i jak nie ruszył...
Obrazek
Zastanawiam się tylko co miało na niego większy wpływ, „St. Anger” czy dwa wypite Sengury... Może i to i to, grunt, że żaglowozy dopędziliśmy tak szybko, że okazało się, że zdążyły ujechać tylko kilkaset metrów...
Tego dnia dojechaliśmy naprawdę daleko. Powstał wtedy fragment filmiku Andrzeja, ten na którym Patrol wyciąga jeden z żaglowozów z przeszkody. Czasami podjeżdżał do nas Tomek na pogawędkę, bo jego bag był znacznie szybszy niż żaglowozy.
Obrazek
W Bizunie siedziały z nami Ksenia i Julie i czas nam miło upływał na konsumpcji piwka, borcogów i budzy.
Obrazek
Już widzę, że w którejś części relacji będę musiała poświęcić trochę miejsca mongolskiej kuchni.Na trasie oprócz żaglowozów towarzyszyły nam wspaniałe widoki...
Obrazek
Obrazek
Wieczorkiem zatrzymaliśmy się oczywiście na biwaczek. Miejsce było urocze, w krzaczorach wyschniętej rzeczki.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Rozpaliliśmy imponujące ognisko i zasiedliśmy do tych flaszek co to dźwięczały niczym dzwon Zygmunta.
Klimatu wieczorowi dodali nasi mongolscy znajomi – Esse i Baira. Ognisko, wódeczka i dźwięk gitary, z którą Andrzej się prawie nie rozstawał, sprawiły, że Esse już po chwili zaczął nucić jakąś mongolską pieśń. Wszyscy słuchaliśmy jak urzeczeni, bo po pierwsze chłopak naprawdę umiał śpiewać, a pieśni był po prostu urzekające. Dołączył do niego też Baira. Po każdej pieśni tłumaczyli nam o czym śpiewali. Były to pieśni o powrocie do domu z dalekich stron, o wielkich przestrzeniach jakie trzeba pokonywać, o życiu nomadów i trudnościach z tym związanych, o tęsknocie za bliskimi. Takie pieśni nazywają się urt duu. Nasi kompani zaśpiewali też piękną pieśń o II wojnie światowej, mogliśmy też usłyszeć próbkę muzyki grupy etnicznej Bairy i Essego. Ponadto Esse zaprezentował mongolski śpiewa gardłowy, zwany choomij. Naprawdę niesamowicie się tego słuchało przy obozowym ognisku, gdzieś w głębokim stepie, tysiące kilometrów od domu. W tym momencie przecież sami byliśmy takimi nomadami, z tym naszym domem na 32 calowych kółkach, jeżdżący od jednego miejsca do drugiego w poszukiwaniu coraz to nowych widoków...
W końcu nasi mongolscy przyjaciele zmęczyli się swoimi występami. Baira zmęczony zarówno wokalem, jak i wyznawaniem „miłości” Kseni, którą nie wiedzieć czemu nazywał Sonią, ubawił nas do łez, kiedy w trakcie gdy Ania nadawała relację na żywo postanowił dać dowód żywiołowości swych uczuć, wykrzykując jedyne polskie zdanie jakiego się nauczył. Mianowicie stanął nieco chwiejnie na nogach i na całe gardło ryknął „nie ma uja łe pci”. Powtórzył to parę razy, po czym naprawdę padł i troskliwy Esse zaprowadził go do Gaza.
My tymczasem, podochoceni talentem naszych znajomych, z pewnością siebie wzmocnioną wódeczką, zabraliśmy się do śpiewania polskich pieśni w akompaniamencie Andrzejowej gitary. Zdecydowanie tego wieczorami nie poszliśmy spać zbyt wcześnie...

Darek...
ADMINISTRATOR
Posty: 3910
Rejestracja: ndz 11 lut, 2007
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Darek... » pt 17 gru, 2010

qsma pisze:morzna wycinać, ale jak kaśka śkończy pisać :twisted:


Tak zrobimy :idea: Paweł daj znać jak uznasz ,że to już czas ...
Honker 2324


Wróć do „Imprezy 4x4”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 120 gości