slajdshow_01 slajdshow_02 slajdshow_03 slajdshow_04 slajdshow_05 slajdshow_06 slajdshow_07

Bułgaria 2014

"Żyj Zdarow..."


Cel: Zobaczyć i posmakować Bułgarię
Trasa: Szczecin-Dukla-Presov [SK]-Debrecen [H]-Oradea [RO]-Timisoara-Turnu Severin-Vidin [BG]-Montana-Sofia-Dupnitsa-Rilskij Manastyr-Sandanskij-Melnik-Gotse Delchev-Dospat-Batak-Plovdiv-Burgas-Resovo-Varna-Sighisoara-Brzesko-Szczecin.
Zaraz po przekroczeniu granicy RO-BG przez most nad Dunajem w Vidin rozpoczęliśmy się rozglądać za noclegiem. Niestety baza noclegowa w Bułgarii jest wyjątkowo uboga. Istniejące kempingi lub pola namiotowe istniejące na mapach wcale nie muszą istnieć w rzeczywistości. Tak też i jest z kempingiem w okolicach Vidin. Dlatego zdecydowaliśmy się spędzić noc nad Dunajem. W przepięknej miejscówce. Niestety miliony komarów dowiedziały się o naszym obozie i przybyły nas powitać w swój ulubiony krwawy sposób. Na szczęście około 22:00 ta krwawa orgia się skończyła i mogliśmy spokojnie napawać się pięknem naddunajskiej nocy.
Po ciężkim poranku ruszyliśmy w kierunku południowym. Niestety "szybki przelot" nijak nie pasuje do bułgarskich warunków jazdy. Drogi są nie równie, dziurawe i bardzo źle oznakowane. Zarówno w znaki poziome jak i pionowe. Styl jazdy Bułgarów tez daje wiele do życzenia. Styl bardzo nonszalancki, brawurowy i bardzo nieprzewidywalny.
Pędziliśmy drogą główną w kierunku Sofii.
Stolica Bułgarii jakiegoś porażającego wrażenia na nas nie zrobiła. Ot stołeczne miasto z dużym ruchem i korkami na ulicach.
Z ulgą opuszczaliśmy to miasto kierując się w kierunku gór Riła. Im dalej na południe, tym bardziej krajobraz się zmieniał na przyjaźniejszy. Na nocleg wybraliśmy kemping "Zodiak".
Bardzo sympatyczne i miłe miejsce na wysokości około 1400 mnpm. W nocy temp spadała do 5 stopni Celsjusza. Można rozbić namiot [2 os. - 6 lewa], można wynająć mały domek [15 lewa]. Ciepła woda, czysta toaleta, świetna kuchnia i szum potoku całą dobę. Rano po sklarowaniu pojazdów ruszyliśmy w drogę odwiedzając przy okazji Rilskij Monastyr [taka bułgarska Częstochowa lub Licheń]. Warto odwiedzić, ale bez euforii. Góry Riła to dość wysokie góry [choć są małym pasmem górskim] 16 szczytów powyżej 2700 mnpm a 90 przekracza 2000 m. Można się zapuścić w jedną z setek dróżek górskich. Drogi bardzo malownicze i dające czasami sporą dawkę adrenaliny. Należy jednak uważać gdzie się jedzie ponieważ w tych górach znajduje się największy park narodowy Bułgarii [Nacionalen Park Riła]. Następnym pasmem górskim na naszej trasie były góry Pirin.
Te pasma praktycznie ze sobą graniczą, tak że przejazd z jednych gór do drugich nie zajął nam dużo czasu. Po drodze odwiedziliśmy dość ciekawe miasto Sandanskij. Warto zajechać i przejść się w godzinach wczesnopopołudniowych po rozgrzanych do czerwoności chodnikach aby poczuć smak upalnego południa Bułgarii. Upalnego, sennego leniwego i nie spieszącego się miasta. Przy okazji zjedliśmy obiad złożony z lokalnych przysmaków w takim lokalnym "barze mlecznym". 3 osobowy obiad za jedyne 18 złotych. No żryć nie umierać ;-)
Za cel dalszej włóczęgi obraliśmy okolice Monastyru Rożenskiego. Dojechaliśmy bardzo malowniczą "żółtą" drogą mijając miasteczko o znanej skądinąd nazwie Melnik. Tak, to z tych stron pochodzi to wyśmienite wino. Monastyr Rożenski bardzo się różni od Monastyru Rilskiego z gór Riła. Rożenskij jest cichy, spokojny, dający możliwość odpoczęcia i wyciszenia się. Bardzo mi przypadło do gustu to miejsce. I oczywiście jak setki innych "turystów-łosi" zostawiliśmy samochody na parkingu u podnóża góry aby z buta wejść na szczyt do owego monastyru w upale sięgającym 34 stopni. Ale co to dla nas, ludzi znad morza ;-). Oczywiście Bułgarzy wjeżdżali na górę równiutka asfaltową drogą! Cza było się uczyć języków obcych jak matka kazała!.
Wieczorem całkiem przypadkowo trafiliśmy na pole namiotowe, agroturystykę, kemping. Dość trudno to nam było ocenić. Ale miejscówka przednia. Prowadzi ją małżeństwo Bułgarów. Bardzo miłych i kontaktowych. Pani to świetna kucharka która serwuje wyśmienity MiszMasz oraz szopską Sałatkę. Na prawdę wyśmienite jedzenie. Oczywiście maja tez swoje domowe wino. I wszystko to w cenach wysoce żenująco niskich!!!! Ciekawostką jest to, że Robert Makłowicz gotował u nich właśnie "miszmasz" w jednym ze swych programów.
Gdy tam kiedykolwiek z Was dotrze koniecznie zanocujcie w ich gościnnych progach [mają tez pokój z dwoma podwójnymi łóżkami]. A miejscówka mieści się w wiosce Ljubowiszcze [domek ze ślicznym lanszawcikiem walczących niedźwiedzi]. Cisza, spokój przyroda i milion gwiazd na nieboskłonie...

...Jako,że wieczór w "million star hotel" się znacznie przeciągnął, ranek był ciężki. Bułgarskie wina potrafią sponiewierać ;-). Rzut oka na mapę i już wiadomo gdzie jedziemy. "Białą dróżką" na mapie. Niby ogólnie dostępna, ale czasami bardzo wymagająca. Z Ljubowiszcza jedziemy w kierunku na Pirin. 1200 -1700 mnpm. Pomimo takiej wysokości temperatura dochodzi do 28-30 stopni. Wolnossący 4,2 generuje tumany czarnego dymu na każdym podjeździe. Widoki zapierają dech w piersiach Góry Pirin są zbudowane z min z łupków co daje im jasny piaskowy kolor. Jadąc już po czarnym zajeżdżamy po drodze do Goce Dełczew [22km od Grecji] aby uzupełnić prowiant i napoje. I dalej w drogę. Opuszczamy Pirin i wjeżdżamy w Rodopy. Temp na zewnątrz auta 32 wewnątrz 35 stopni. Jest ciepło ;-). Ale im dalej w Rodopy tym wyżej. A wraz z wysokością zaczyna spadać temperatura. Aby w pod koniec dnia zatrzymać się na poziomie 12 stopni. Tego dnia przeżywamy szok termiczny od 32 w Pirinie do 12 stopni w Rodopach. Wieczorem dojeżdżamy do miejscowości Batak. I tam jest również całkiem dobrze wyposażony camping. Z kapitalnym widokiem na jezioro. Na środku jeziora jest "ptasia wyspa" z bardzo hałasującymi jej skrzydlatymi mieszkańcami. Około 22 na pole zjechała spora grupa młodych Bułgarów. W swych wychuchanych błyszczących "plaskaczach". O dziwo, grupa ta zachowywała się tak poprawnie, że pomimo iż byli rozbici od nas około 15 metrów to absolutnie nam nie przeszkadzali. Po prostu byli cicho, co w realiach polskich pól namiotowych jest po prostu niewykonalne. A był to piątek wieczór !!.
Rano, po śniadaniu i spakowaniu obozu wyruszyliśmy dalej.
Zrobiliśmy bardzo fajny objazd jeziora Batak. Dość Linia brzegowa łagodnie opadająca do tego sztucznego jeziora daje bardzo wiele możliwości offroadowych ;-)))). Po drodze często mijaliśmy namioty rozbite przez bułgarskich turystów i wędkarzy. Całkiem niechcący wyszła nam fajna offroadowa traska.
Jadąc dalej skierowaliśmy się do drugiego co do wielkości miasta Bułgarii. Płowdiw.
Fajne miejsce na ziemi z fantastycznym starym miastem. Warto się trochę "poszlajać" po cichych upalnych sennych uliczkach. W ramach poznawania kuchni bułgarskiej lądujemy w regionalnej knajpce i zamawiamy lokalne przysmaki. Sałatkę szopską [to danie jemy wszędzie gdzie to tylko możliwe] kebapcze i kjufte. Do tego jeszcze inne mięsiwa. Niestety, mięso w Bułgarii na kolana nie powala. Nasz schabowy lub karkówa z grilla rulez !! O dobrej kiełbasie nie wspominając.
Po południu zostawiamy Płowdiw i AUTOSTRADĄ ruszamy na wschód. Za cel obraliśmy odległy około 200 km okręg Jamboł. Żar się z nieba leje, na masce Patrola można smażyć jajecznicę. Żar z komory silnika parzy prawą łydkę przez otwór od wajchy od reduktora ;-)))) i to dosłownie. Po trzech godzinach docieramy do Jambola. Wg rozpiski z bułgarskimi kempingami pod miastem w odległości około 70 km "w interiorze" jest kemping "Ski & spa resort" Borisowo. K...wa mać !!!
Ileśmy się tego kempingu naszukali w wichurze liczącej około 300 ludzi. Niestety, kmpingu [pisownia bułgarska] niet. No cóż. Godzina wczesnowieczorna, a my nie mamy noclegu. Propozycja noclegu na dziko została oprotestowana przez nasze panie. a że okręg Jamboł nas okrutnie zniesmaczył i nie miał nam nic ciekawego do pokazania [to takie Mazowsze z może trochę większą ilością lasów], to i bez żalu go opuszczaliśmy. Skierowaliśmy się na wybrzeże, na wschód [...bo tam musi być jakaś cywilizacja... ;-) ] I około 22 jadąc przez Srediec dotarliśmy do Burgas.
W Polsce w każdej nadmorskiej dziurze kempingów jest bez liku. Niestety. W Bułgarii nie.
Dość sporo czasu zajęło nam poszukiwanie miejsca na nocleg, aby wreszcie zatrzymać się pod Sozopolem na kempingu "Załataja ribka". Teren kempingu podzielony jest na dwie strefy [zony] tańszą dalej od plaży a bliżej drogi i droższą przy plaży. Rożnica w cenie dwukrotna. Lecz my już nie kombinowaliśmy i się rozbiliśmy tam gdzie było najrówniej [w tańszej zonie] I całe szczęście jak się rano okazało. Oczywiście o 23 na polu namiotowym cicho jak makiem zasiał [pomijając hałasy z dyskotek na plaży i hałas z drogi za płotem]. Około 8 rano w zonie A [tej droższej] zaczęły parkować auta plażowiczów przybywających na plażę. Około 11 stało już tam więcej aut niż pod Zamkową Trasą w Szczecinie [bezpłatny parking w centrum miasta]. I to takie furki raczej z górniej półki. ;-). Plaza "Załatej Ribki" do najpiękniejszych nie należała. Raczej wąska, Brudny szary piasek. Płatne leżaki i parasole. Woda płytka, ale za to z meduzami. Dużymi meduzami.
Ale wszystko to rekompensowała ciepła woda. Temp około 25 stopni. Dodatkowym atutem plaży w Bułgarii są ponętne plażowiczki. Bardzo często w stroju topless. Taa. Piękne te plaże mają w Bułgarii.;-)))))

... Raniutko po śniadaniu czyli w okolicach południa, gdy wszystkie stworzenia chronią się przed palącym słońcem, my zwyczajowo ruszyliśmy w dalszą drogę na południe. Za cel obraliśmy okręg Strandża. Strandża leży na samym pd-wsch końcu Bułgarii, na granicy z Turcją. Ciekawa to kraina, coś jakby połączenie zalesionych Beskidów z wybrzeżem morza. Mnóstwo leśnych dróg. To dość wilgotne lasy. Można trafić sporo błota. Podjazdów oraz długich błotnistych zjazdów. A gdy już się zmęczysz tymi błotnymi podjazdami, możesz znaleźć ustronne miejsce w którejś z zatoczek Morza Czarnego. Niestety, większość piaszczystych dzikich plaż jest zajęta przez plaże z parasolami, leżakami i barami na plaży. Co nie oznacza, że nie można znaleźć ustronnego miejsca. Bardzo często dla aut 4x4 są dostępne ujścia rzek. Które w trakcie suszy są pozbawione wody. Ciekawe miejsce.
Nasza marszruta kończyła się w Rezowie. Ostatniej bułgarskiej miejscowości na południowej granicy z Turcją. Ok. 2300 km od Szczecina.
Po wyjeździe z Rezowa, pojechaliśmy na plaże do Sinemorca. Piaszczysta plaża z parasolami oraz leżakami. Oczywiście z barem na plaży. I z ogromnymi falami!! Fale były tak duże, że facetowi mojej postury niezwykle trudno było utrzymać się na nogach w wodzie sięgającej do kolan. Ale zabawa była przednia ;-)) No i oczywiście plażowiczki w swych połówkach kostiumów kąpielowych ;-). Po południu nasi towarzysze bułgarskiej włóczęgi czyli Katarzyna z Doktorem zostali na nocleg w Sinemorcu. Rozbijając na dziko namiot na wysokim klifie z ZAJEBISTYM widokiem w bardzo malowniczo-romantycznym miejscu. My pojechaliśmy na kemping z powrotem pod turecką granicę [odległą o 6-8 km]. Kemping Silistar. Jeden z dwóch kempingów w tym rejonie. Ale z wielkim plusem. Powierzchnia kempingu była płaska [całkiem jak na polskich nadmorskich kempingach]. Do plaży 100 metrów. Późnym wieczorem pod rozgwieżdżonym niebem, przy polskiej mielonce i bułgarskiej wódce długo w noc rozprawialiśmy o otaczającej nas jakże odmiennej od polskiej rzeczywistości. Temperatura w nocy [około pierwszej w nocy] oscylowała w granicach17-19 stopni.
Bułgarskie pola namiotowe budzą się około 8.30. I my podobnie wstawaliśmy bo temp stawała się powoli mordercza.
Rano dostałem telefon pd Doktora, że jadą do nas na Silistar, bo noc nie była taka romantyczna, bo: wiatr wiał niesamowicie i targał namiotem, w pobliskiej knajpie imprezowali bardzo hucznie nasi krajanie z Podkarpacia. Oraz rano przyjechał "Inspiektor" i wygonił ich z klifu, bo tam biwakować nie wolno!.
I tym sposobem stworzyliśmy na kempingu Silistar zbudowaliśmy Polski obóz. Duże zaciekawienie wśród mieszkańców pola wzbudzały nasze namioty dachowe. Ale ogólnie Bułgarzy zachowywali się przyjacielsko i towarzysko.
Co dziennie bywaliśmy rano i popołudniu na plaży. Pisząc rano, mam na myśli czas kiedy każdy Polak patriota idzie w Dziwnowie, Mielnie, Darłowie itp. na nasza bałtycką plaże. Czyli w południe. To dokładnie wtedy gdy Bułgarzy schodzą z plaży. ;-))))
I tak nam upłynęło tych parę dni przeznaczonych na plażowanie. Aha, przy okazji zaliczyliśmy kibicowanie w trakcie Mundialu. Właściciele pola wystawili odbiornik tv przed swoją przyczepę i na krzesełkach zebrała się widownia. Ze 40 Bułgarów i 2 Polaków. Tylko dlaczego wszyscy oni kibicowali Niemcom?? A tylko my dwaj Brazylijczykom!!. Po 34 minutach i czterech golach zabraliśmy swoje krzesełka z "sali kinowej" ;-)))). Co ciekawe, na tym polu elektryczność pochodziła z małego generatora który codziennie pracował do 24.A ciepłą wodę we wszystkich trzech prysznicach dostępnych na polu podgrzewały piecyki takie jak mamy w kuchniach [tzw. Junkersy] zasilane butlami gazowymi.
Woda ciepła bywała, lecz zazwyczaj była dostępna tylko zimna. Ogólnie mówiąc "socjal" przedstawiał dużo do życzenia. Na polu były dostępne trzy toalety. Ale kolejek jakoś nigdy nie było.
Ciekawym jest to w bułgarskich toaletach, że zużytego papieru toaletowego nie wrzuca się do muszli, tylko do kosza który stoi przy muszli klozetowej!!!!
Ale pomimo tych tych wszystkich dziwnych historii, nasz pobyt na tym polu uważam za bardzo udany. Wszystkie te drobiazgi były niczym w porównaniu z atmosferą panującą na polu namiotowym Silistar. Co nocne imprezowanie i grilowanie we wspaniałym towarzystwie naszych współtowarzyszy podróży były na prawdę frajdą dla wszystkich.
Niestety, nieubłaganie przyszedł czas, aby ostatni raz się wykąpać na plaży Silistar, zatrąbić na "do widzenia" i ruszyć w drogę powrotną do Polski.
Za cel obraliśmy wybrzeże na północ od Varny. Tzw. Złote Piaski.
Minęliśmy Varnę i zaczęliśmy poszukiwanie pola namiotowego/kempingu... I tym sposobem znaleźliśmy się na kempingu "Laguna". Miła obsługa anglojęzyczna [co jest rzadkością na kempingach] i od razu i ceny za pobyt europejskie [dwa razy droższe niż poprzednie kempingi] Był to kemping przeznaczony głównie dla kamperów. Czyli po części w sumie i dla nas ;-))). Dość stromy teren z wyciętymi półkami na postawienie pojazdu.
Plaza należąca do "Laguny" była po prostu najgorszą plażą jaką widzieliśmy podczas całego pobytu na wybrzeżu [choć to sławne Złote Piaski] Piasek brudny a w wodzie wielkie kamulce.
Zwyczajowo wieczorno-nocne biesiady nie miały końca. A wtórowały nam przy opowieściach na tematy różne cykady. Czasami tak głośno, że trzeba było mówić podniesionym głosem. Moja załoga na kempingu Laguna spędziła dwa dni i trzeciego dnia "krwawym świtem" wyruszyliśmy do Szczecina.

Powrót do Szczecina zajął nam równe 3 dni Wystartowaliśmy z okolic Varny i wieczorem dojechaliśmy do 3/4 Rumunii do Sighisoary [to kraina hrabiego Vlada Draculi ;-)]
Drugiego dnia w nocy zatrzymaliśmy się w hotelu w Brzesku i trzeciego dnia wieczorem wyłączyłem silnik pod domem w centrum Szczecina.


Kilka słów podsumowania i statystyk.
Samochód: Nissan Patrol Y60 LWB 4.2D, opony 33x12.5x15 MT, namiot dachowy, lodówa, wyciągarka, orurowanie
Awarie sprzętu:
- ułamane mocowanie tylnego światła p-mgielnego [awaria usuniętą na miejscu]
- wykręcony wkręt w desce rozdzielczej przy nawiewach [awaria usunięta na miejscu]
- wytopiony smar w lince gazu [awaria usunięta na miejscu]
Ogólna długość wycieczki -5200 km.
Ogólna ilość zatankowanego paliwa- 750 l.
Średnie zużycie paliwa 14.5 l
Cena paliwa od 5.10 w Polsce do 6.0 na Słowacji. Średnio 5.30. Najtańsze paliwo w Bułgarii.
Koszt kempingów w Bułgarii od 15 do 38 lewa [jeden Lewa -2 pln] za samochód+3 osoby+namiot
 dachowy. Żywność w Bułgarii tańsza niż w Polsce, Karkówka, szynka, schab na grill droższe niż w Polsce. Wódka, piwo oraz wino w Bułgarii tańsze niż w Polsce. Winieta Bułgarska [obowiązkowa] 25 lewa, opłata za przekaz mostem przez Dunaj w Vidin 6 Euro, opłata za przejazd przez Dunaj mostem w Ruse tylko 4 Lewy.
Bułgarzy to raczej spokojni ludzie, nie szukający zadymy ale bardzo dumni ze swego kraju [w wielu miejscach sa widoczne rozwieszone ich narodowe flagi. 
Nie znając bułgarskiego można się dogadać od biedy po rosyjsku. W większych ośrodkach po angielsku. Najlepiej posługiwać się polsko-rosyjsko-angielskim ;-)))). Na stacjach benzynowych można płacić kartą Visa, Mastercard etc.
Najpiękniejsze miejsca oraz trasy wycieczki:droga Orsova -Turnu Severin [przełom Dunaju], Przejazd w Bułgarii Berkowica-Sofia, dojazd do Rilskiego Monastyru, górska dróżka Rozen-Riła-Goce Delchev. Zachodni brzeg jeziora Batak, stare miasto w Płowdiw, nadmorska wioska Sinemorec wraz z klifem, pole namiotowe z plażą Silistar [8 km od granicy z Turcją].
 
Twardziele zapewne będą mieli zastrzeżenia do noclegów na kempingach. Że prawdziwa WYPRAWA to tylko spanie na dziko i żywienie się tym co upoluje samodzielnie wystruganą dzidą. Ale. Nasz wyjazd był po prostu wycieczką, ofroadową wycieczką. Spanie na kampach dawało nam spokój i zostawianie rozłożonego obozu w czasie gdy my byliśmy na plaży lub zwiedzaliśmy okolicę. Śpiąc na kampach mieliśmy również możliwość korzystania z sanitariatów. Co prawda kiepskich, ale zawsze sanitariatów.
Jadąc do Bułgarii samochodów z niesprawnym układem chłodzenia, prawie na pewno zamordujesz tam silnik. Są długie parokilometrowe podjazdy. Nie doładowane diesle generują ogromne ilości czarnego dymu ;-)))). Drogi bułgarskie sa w zdecydowanej większości w kiepskim stanie, takie jest również oznakowanie pionowe i poziome. Policja się nie czepia.
 
Chciałbym bardzo podziękować za udana wycieczkę naszym współtowarzyszą podróży, czyli Katarzynie i Waldkowi. Z Wami nie można się nudzić, a nasze wieczorne dysputy wniosły nową jakość w styl spędzania wieczornych spotkań "przy turystycznym stoliku"
 Chciałbym podziękować Maćkowi "Miastkowi" za użyczenie swojego warsztatu na przegląd mojego Patrola, dziękuje również "Grzybowi" za okazana mi pomoc w przygotowaniach do wyjazdu. Osobno chciałbym podziękować Przemasowi za pomoc w zamontowaniu namiotu dachowego. I na koniec [choc kolejność nie ma tu żadnego znaczenia] chciałbym bardzo gorąco podziekować Tomkowi "Jasiowi" za pomoc w zdalnej lokalizacji kampingów o każdej porze dnia i nocy!!!

Bułgaria to piękny kraj, dający wiele możliwości spędzania wolnego czasu. 
Chętnie tam jeszcze kiedyś wrócę.

Piotr Machowski 'Prezes'