slajdshow_01 slajdshow_02 slajdshow_03 slajdshow_04 slajdshow_05 slajdshow_06 slajdshow_07

Grecja cz. 3

...Camping z gęsto rozmieszczonymi miejscami postojowymi poprzedzielanymi gęstym żywopłotem.
Stawiam Patrola i rozkładam namiot. Po kilku minutach już się kąpiemy z Jaśkiem w morzu. Ciepła woda i wieczorna pusta plaża. No po prostu raj!
Niestety komary i inne latające stworzenia które z lubością wgryzają się w nasze ciała skutecznie psują tą miła atmosferę. Poza tym gęste żywopłoty tamują przepływ wiatru. Jest po prostu koszmarnie gorąco i wilgotno pomimo późnej pory.
Rano szybkie śniadanie, klarowanie obozu i ruszamy na podbój Aten. Do przejechania mamy 40 km. Czyli tyle ile pierwszy bieg maratoński. Ba, jedziemy nawet trasa tego biegu, o czym informują nas co kilometr tablice z przebyta odległością z Maratonu do Aten.
Około 11 wjeżdżamy do stolicy Grecji. Bardzo tłoczne i szybkie miasto. Z trudem znajdujemy miejsce parkingowe. Bezpłatne! W samo południe delektujemy się już pięknem świątyni Zeusa i zaraz potem zaczynamy "wspinaczkę" na Akropol. W 43. stopniowym upale to jest na prawdę ekstremalny wyczyn ;-). Te wszystkie zabytki które znałem z pocztówek lub programów TV robią "na żywo" ogromne wrażenie. Do tego różnobarwny kolorowy tłum rozmawiający chyba we wszystkich językach świata, powoduje ze jesteśmy po prostu wykończeni.
Z Aten kierujemy się przez Pireus na Peloponez. Oczywiście po drodze koniecznie zajeżdżamy zobaczyć Kanał Koryncki. Rzecz warta obejrzenia. Niestety czas goni i ruszamy dalej w kierunku Patry. Do celu mamy ze 160 km. Po drodze mijamy co jakiś czas kuszące wjazdy w góry. Niestety, odpuszczam. Za Patrą kierujemy się na południe. Wczesnym wieczorem dojeżdżamy na camping. Kato Alisos. To cichy spokojny niezatłoczony camping. Z zacienionymi miejscami postojowymi. Decydujemy się zostać tu na dwa-trzy dni "zregenerować akumulatory". Do dyspozycji mamy tylko dla siebie pustą plaże, niestety kamienistą, ale nie wymagajmy cudów. Na plaży jest oczywiście prysznic do spłukania się po wyjściu z morza. Na wysokim klifie nad plażą mieści się cicha urokliwa knajpka z lokalnymi specjałami. Jakby tego było mało, z tarasu knajpki roztacza się piękna panorama na Patrę oraz na most łączący Peloponez z kontynentem. Dodam jeszcze,ze o dziwo, ceny nie były zwyczajowo po grecku wygórowane.
Wszystko to połączone z łagodniejszym klimatem Peloponezu powodowało,że czuliśmy się tam wyśmienicie.
Następnego dnia dociera do nas Roman z Iwoną. Oczywiście witamy się po staropolsku długo i wylewnie ;-)
Niestety, wszystko co dobre się szybko kończy i nadszedł czas kiedy wiemy, że czas zacząć powoli wracać na północ. Do domu ...