slajdshow_01 slajdshow_02 slajdshow_03 slajdshow_04 slajdshow_05 slajdshow_06 slajdshow_07

Gruzja 2017 cz. 7

2017 gruzja cz7...Wychodzimy z naszej kwatery wczesnym wieczorem tak około 19. Temperatura mniej więcej 35 stopni. "Komfort termiczny zapewniony" ;-)
Trochę zakręceni idziemy przez kolorowy tłum który nas otacza. Tbilisi to prawdziwy tygiel kultur, kolorów skóry, języków,ubiorów i dźwięków.
Mieszanka europejczyków z arabami i azjatami. Widzę fajne dziewczyny dość skąpo ubrane [35 stopni] a obok piękne muzułmanki w swoich różnobarwnych abajach. Mijamy również kobiety w pełnych burkach, tylko z siatką na oczy. I nikt nikomu się specjalnie nie przygląda czy nie pokazuje paluchem. Prawdziwe multikulti a nie jakaś tam "berlińska podróba" ;-)
Tak więc idziemy przez ten wielobarwny tłum i chłoniemy otaczający nas mały świat.
Przechodzimy na rzeką Kurą i dochodzimy do kolejki gondolowej która nas wiezie na wzgórze z którego widać doskonale panoramę starego Tbilisi. Na wzgórzu usytuowana jest twierdza Narikala, a zaraz obok olbrzymi 20 m posąg Matki Gruzji czyli Kartwlis Deda zwanej przez nas po prostu "Wielką Babą". Pomnik ów widać z wielu miejsc i jest dobrym drogowskazem do pieszej nawigacji po mieście. Widok ze wzgórza jest oszałamiający i wart poświęcenia paru Lari za wjazd oraz czasu. Około godziny 22 nadal nas otacza tłum odwiedzających to miasto. Wszyscy dookoła jacyś dziwni, uśmiechnięci, przyjaźnie nastawieni do innych,otwarci i uprzejmi. No normalnie jak w Ojczyźnie. Szwendamy się tak do północy po różnych zakamarach starego Tbilisi aby wreszcie zasiąść w restauracji na długo wyczekiwanej gruzińskiej kolacyjce. Mmmmm, na samo wspomnienie mi nadal ślina cieknie jak u psów Pawłowa. Około 1.30 docieramy na naszą kwaterę i momentalnie zasypiamy.
Oczywiście ruch uliczny i tłumy ludzi wcale nie maleją w tak późnych godzinach, jedynie co, to temperatura staje się bardziej przychylna białemu europejczykowi z widoczną nadwagą.
Rano po delikatnym śniadaniu ruszamy na dalszą część tbiliskiej wędrówki. Na początek coś dla naszego Jaśka. Park rozrywki Mtatsminda. Bardzo fajne miejsce aby załapać się na chwilę odpoczynku w tym barwnym i hałaśliwym mieście. Park oferuje również atrakcje na dość wysokim poziomie znane z innych europejskich podobnych miejsc. Niewątpliwą atrakcją jest wjazd kolejką do parku. Kolejka taka sama jak na Gubałówkę, tylko dwa razy bardziej stroma. Po atrakcjach Mtatsmindy dalej chodzimy po stolicy Gruzji odkrywając co chwila urocze zakątki oraz zaułki. Piękna stara zabudowa szkoda tylko że bywa w strasznym stopniu zaniedbana. Niestety, brakuje dobrego gospodarza. Albo kapitału. Po zobaczeniu chyba wszystkiego co turysta musi "zaliczyć" w Tbilisi zaszliśmy do gruzińskiej restauracji na posiłek .
Restauracja Samikitno. Kulinarny raj w starym Tbilisi. Dużo można by tu opisywać, ale słowa tego nie oddadzą. Za ubogi mamy słownik. Gdybym mógł, to bym w niej zamieszkał [oczywiście nie mam żadnych udziałów w tej knajpie]. Po parogodzinnej uczcie udaliśmy się ponownie zagubić w Tbilisi. Naszą nocną wędrówkę kończymy przechodząc przez Kurę bajecznie oświetlonym "mostem Pokoju" przy "muzycznej fontannie".
Most Pokoju ma także swoją lokalną nazwę - "Always". Nazwa ta jest powodowana kształtem mostu przypominającym podpaskę.
Ponownie około 1 w nocy lądujemy zmęczeni w naszym gruzińskim mieszkaniu.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo w godzinach nocnych, to łaziliśmy po różnych zakamarkach i ani chwili nie czułem zagrożenia dla mojej rodziny to po pierwsze, a po drugie gruzińska policja patrolując teren swoimi radiowozami jeździ cały czas na włączonych "kogutach" i tak na prawdę co chwila widać w zasięgu wzroku jakiś patrol policji.
Wczesnym rankiem pakujemy nasz wycieczkowy dobytek do Patrola i powoli nadchodzi czas aby opuścić to wspaniałe, gościnne, otwarte po prostu fajne miasto. Przed nam ok 150 km do przejechania.
Jedziemy do głównej dla mnie atrakcji naszej gruzińskiej wycieczki. Terenowej atrakcji. Jadę na przełęcz Abano czyli ... sam nie wiem jak to będzie wysoko!
Jedne źródła podają 2850 a inne 2936 m npm. Tak czy siak, tam wysoko właśnie chcę dojechać.
Tylko czy na pewno tego chcę?…

 Ciąg dalszy w ósmej części opowieści