slajdshow_01 slajdshow_02 slajdshow_03 slajdshow_04 slajdshow_05 slajdshow_06 slajdshow_07

Maroko 2019 cz. 2

2019 maroko cz2...Na rogatkach Nadoru tankujemy się. Cena paliwa dość atrakcyjna. W przeliczeniu około 4.30 pln za litr. Niestety nieuczciwy bądź gamoniowaty "pompiarz" usiłuje mnie oszukać na 100 MAD [dirham marokański]. 
Mijana okolica jest dość monotonna. Jak okiem sięgnąć kamieniste pustkowia. Ziemia czy raczej podłoże barwy ceglastej, brązowej czasami czarnej. Droga którą jedziemy jest w miarę równa. Zaskakująco dobrze utrzymana.
Mijane miejscowości są do siebie podobne, przeważnie wzdłuż głównej ulicy ustawione takie same domostwa. Na parterze garaże/warsztaty na piętrze część mieszkalna. Przeważnie nie otynkowane. Wygląda to dość przygnębiająco. Wszystko to wygląda bardzo mało atrakcyjnie a nawet fatalnie. Jest jeszcze jedno co się rzuca w oczy wszędzie dookoła. Śmiecie. Mnóstwo śmieci, całe pola zasłane foliowymi woreczkami łopoczącymi na wietrze. Pierwszego dnia w Maroku mam do przejechania około 400 km w głąb kraju. Kierujemy się na Missour. I tak asfaltami jedziemy do przodu. Ruch nie wielki. Co jakiś czas na drodze mijamy posterunki policji a na nich policję uzbrojoną w długą broń oraz "kolczatki" rozwijane w razie potrzeby w poprzek szosy. Nasza kolumna przez każdy posterunek przejeżdża nie niepokojona przez funkcjonariuszy. Mijane pustkowia wyglądają ciekawie i nie podobnie do europejskich krajobrazów. Podobny krajobraz widziałem tylko w pd-wsch Gruzji w okolicach Rustawi.
W Sidi Boutayed ponownie tankujemy paliwo przed wjazdem na pustynię. I znów trafia się mi nieprzyjemna sytuacja. Tankuje za 350 MAD i płacę kartą, lecz okazuje się że "pompiarz" wklepał kwotę 10 razy większą, a ja nie sprawdziwszy kwotę zapłaciłem. I znów brak porozumienia po angielsku [tylko francuski lub arabski] i poszukiwania "menagera stacji" i odkręcania dziesięciokrotnie zawyżonej płatności. Koniec końców wszystko się wyjaśnia. Transakcja jest anulowana menager bardzo przeprasza i takie tam pitu pitu.
Po powrocie do samochodu przyglądam się swojej twarzy w lusterku wstecznym szukając napisu na czole "wydymaj mnie mój marokański przyjacielu!" No nic nie ma. Może tylko się pojawia okazjonalnie, w chwili stresu towarzyszącemu płaceniu Marokańczykom?
Ale nie tylko ja mam przygody, koledze z Y61 syn zatrzaskuje kluczyki w Patrolu. Po wielu próbach dostania się do auta, kapitulujemy. Z pomocą przychodzą mechanicy z pobliskiego warsztatu. I po 15 minutach ruszamy wreszcie na pustynię.
Opuszczamy Sidi Boutayed, mijamy slumsy, mijamy gromady żebrzących dzieci i wałęsające się psy. Widok przygnębiający.
Wreszcie pędzimy po pustyni, dookoła nas otacza hamada czyli pustynia kamienista. To taki jakby "gruz skalny" o ostrych krawędziach. Bardzo szkodliwy dla opon. Za samochodami kłębią się tumany kurzu które dość mocno utrudniają jakąkolwiek nawigację w terenie pozbawionym znaków drogowych. W sumie jakichkolwiek znaków. Późnym wieczorem docieramy do celu naszej wędrówki na ten dzień. Docieramy do ruin fortu Legi Cudzoziemskiej. Dodam że temperatura w ciągu dnia sięgała 23 kreski na plusie.
Rozbijamy namioty i rozpoczynają się zajęcia w "podgrupach". Temperatura zaczyna powoli spadać. Dookoła otoczyła nas noc. Bardzo ciemna noc. Dawno nie widziałem takiej ilości gwiazd na krystalicznie przejrzystym niebie. Zaczyna się robić coraz chłodniej.
Około północy do ruin przyjeżdża Policja która zostaje z nami już do rana. Po prostu pilnują, aby nic złego się nam nie stało.
W namiocie ubieramy wszystko co mamy ciepłego, począwszy od termicznej bielizny kończąc na ciepłych polarowych bluzach i ciepłych śpiworach. Noc była wyjątkowo zimna. Obudziłem się o 6 rano aby zobaczyć wschód słońca na pustyni. Na moim termometrze była temperatura minus cztery stopnie. U kolegi obok na fabrycznym termometrze było minus 6 .
Ale wschód słońca zrobił wrażenie, fascynujący widok pomimo tego otaczającego zimna!...

 

 Piotr Machowski

 

b01.jpgb02.jpgb03.jpgb04.jpgb05.jpgb06.jpgb07.jpgb08.jpgb09.jpgb10.jpgb11.jpgb12.jpgb13.jpgb14.jpg