Maroko 2019 cz. 8
- Szczegóły
- Utworzono: czwartek, 05, wrzesień 2019 18:57
- prezes
Zachodnia część Maroka czyli tak mniej więcej od Marrakeszu do Atlantyku to zdecydowanie europejska rzeczywistość. Szerokie autostrady, w miarę równe drogi krajowe, duże stacje benzynowe nie rzadko z restauracjami czy barami. Całkiem odmienny krajobraz drogowy niż jeszcze trzy dni temu, w centralnym i wschodnim Maroku.
Pędzi więc nasza kolumna z Marrakeszu w okolice Safi, w kierunku atlantyckich dzikich plaż. Przejazd mniej więcej 160 km zajmuje nam ze dwie i pół godziny. Na temat jady po asfaltach nie będę się tu rozpisywał, bo to mamy na co dzień. Ciekawym jest jest jeszcze to, że okalające nas pola uprawne są soczysto zielone co nie było by jakieś specjalnie niezwykłe z tą różnicą że jest w kalendarzu początek stycznia. Kiedy w naszej części Europy mamy ponurą zimę
Koło południa na horyzoncie daje się zaobserwować lekką mgiełkę co oznacza, że nieuchronnie zbliżamy się do wybrzeża.
Zjazd z drogi na plaże odbywa się po serii serpentyn, różnica poziomów między drogą z plażą wynosi jakieś 150 metrów. Bardzo fajny zjazd, a przy okazji zajebiście widokowy. Docieramy wreszcie na plaże. Wiatr przyjemnie wieje, temperatura na oko z 22 stopnie. Mamy do dyspozycji kilometry bezludnej atlantyckiej plaży i możemy sobie całkiem bezkarnie po niej się poruszać ! No po prostu bajka !
Ja jako mieszkaniec północno-zachodniej części Polski miałem już możliwość jazdy po plaży, naszej bałtyckiej, w Bułgarii jeździłem po czarnomorskiej, wjeżdżałem na plaże w Grecji, Turcji i Albanii ale żadna z tych plaż nie przypomina plaży na której stałem. A dokładnie podłoża czyli piasku.
Plaże zaatakowałem po małym przygotowaniu, jeszcze na dojazdówce załączyłem sprzęgiełka, blokada i reduktor. Potem dwójka i ogień ile fabryka dała w 4.2 TD. W oponach miałem jakieś 1,4-1,6 atm. Patrol wyrwał z kopyta i po dojazdówce szedł jak zły, oczywiście banan na mojej twarzy i zazdrosne spojrzenia nowych znajomych z wycieczki. Bo rozpędzony Y60 z wolnym wydechem robi wrażenie. I z tą dumą na twarzy wbijam na piasek plaży ...
No przejechałem jakieś 15 może 20 metrów i na tym skończyło się "moje rumakowanie" Patrol po prostu się zapadł po osie. Siadł na mostach i szlus. Jakież było moje zdziwienie !, co jest, jak to, przecież wiem jak po piachach jeździć, te wszystkie plaże na których byłem, przecież poligon drawski i jego kilometry piaszczystych dróg !
No niestety, ta plaża mnie pokonała. Piach niby grubo ziarnisty ale bardzo "rzadki" tzn jakoś słabo te ziarna piasku są ze sobą powiązane. Niestety ponad 3 tonowy Patrol nie dał rady, a bardzo chciałem sobie pojeździć po takiej plaży. I zaczęło się mozolne wyciąganie na twarde podłoże. Mój 12 i pół tonowy Escape miał co robić, Walka z wyciąganiem trwała około pół godziny ale zakończyła się sukcesem !
Nie był bym sobą, gdybym raz jeszcze nie spróbował, ciśnienie spuściłem do 0,9 -1,0 atm. Tym razem poszło mi o niebo lepiej, Patrol grzązł zdecydowanie mniej i jakoś udało się wreszcie zrealizować mój kolejny cel.
Na usprawiedliwienie mam, że nie tylko ja wkleiłem po osie. Zdecydowana większość kolegów swymi autami również nie poszalała po piachu. Jedynie "totalnie gołe" Jeepy JK bezkarnie zapierniczały po plaży. Cóż, dużo lżejsze i sporo mocniejsze na szosowych oponach. Ale i tak Patrol był lepszy !
Po tych piaskowych atrakcjach rozbiliśmy obóz na plaży, rozpaliliśmy wielkie ognicho i grile. I to była zdecydowanie najlepsza impreza na tej wycieczce, szkoda że to był przed ostatni nocleg,zabawa trwała chyba do 3 rano.
Temperatura w nocy oscylowała około 7 stopni, więc było dość ciepło. Jedynie doskwierał mocny wiatr od morza ups oceanu
Przed południem następnego dnia opuszczamy naszą plażę i kierujemy się na miasteczko Sati. Znane głównie z dużej ilości zakładów ceramicznych, taki nasz Bolesławiec. Przy okazji zwiedzania miasteczka przechadzamy się wreszcie po prawdziwym marokańskim targu na którym jest wszystko. Od wcześniej wymienionej ceramiki poprzez stoiska z lokalnym zajebistym żarciem na ciuchach kończąc.
Wieczorem dojeżdżamy do Al-Dżadidy, bardzo ładnego miasta na wybrzeżu oceanu. Gwarne, kolorowe europejskie miasto, kapitalne do zwiedzania i złapania chwili odpoczynku. Przy okazji warto zwiedzić twierdzę wraz z podziemną cysterną na wodę pitną jeszcze z czasów kiedy je założyli Portugalczycy. Rano ruszamy dalej na północ. W kierunku znanej z filmu magicznej Casablanki
Piotr Machowski