GÓRY SOWIE 2002

Szczegóły

Utworzono: niedziela, 04, luty 2007 18:17

pawel kusmierski

Stoję na tyle Patrola i dopakowuje jeszcze resztę szpeju. Już cała paka załadowana. Pada lekki deszczyk i jak na koniec października jest dosyć zimno. Wszystko zapakowane? Sprawdźmy z listą..... 4 razy 50 metrów lin i całe pudło z alpingratami, łopaty i kinetyki, siekiera, troszkę rzeczy zapasowych dla patrola, latarki i baterie do nich, pontony z wiosłami, radyjka do komunikacji, wałówa dla sześciu chłopa, 4 skrzynki browaru.......... Ku.....a! kto jest odpowiedzialny za zaopatrzenie? Czemu tak mało ????!!!! Plan jest taki jedziemy w góry Sowie we dwa auta, Toyota Grześka i mój Nissan.

Do zwiedzenia mamy kopalnie złota i poniemieckie podziemne fabryki. Soboń, Gontowa, Włodarz, kopalnia złota Emanuel z 1796 roku w której bodaj byliśmy drugą ekipą od czasu zamknięcia na początku XIX wieku. Niemiecka Kopalnia Wacław z II wojny. No i kopalnia złota w Złotym Stoku, gdzie dzięki domyślnej właścicielce zwiedzaliśmy po swojemu na pontonach, nie zważając na szlaki dla turystów. Wizyta u miejscowego leśnika, szczegóły wyprawy ,pogaduchy o historii i jest pozwolono na wjazd autami do lasów. Zaczynamy od poszukiwań kopalni Wacław koło Ludwikowic Kłodzkich. Podobno najwieksza z niemieckich, mamy jej plany wytargane gdzieś z internetu lecz nie potwierdzone na mapach topograficznych terenu. Ze szczątkowych informacji wynika ze jeżeli znajdziemy 1 z 4 szybów transportowych, długim na jakieś 130 metrów z zaciskiem w środkowej części, mamy szanse dostać się do podziemnych korytarzy nie odwiedzanych od wojny. Po 4 godzinach krążenia w okolicy i dokładnym przeczesaniu terenu dochodzimy do wniosku ze wszystkie wejścia zostały dokładnie zasypane, a na miejscu naszego domniemanego szybu stoi okazała stodoła. Co dokładnie potwierdza autochton. Nic straconego, mamy jeszcze sporo atrakcji przewidzianych na trasie naszego przejazdu. Po drodze do kolejnych kopalni nasze wozy dzielnie odpierają ataki nieoczekiwanych opadów deszczu i taplając się w błocie powoli acz sukcesywnie brną w koleinach.

To pod górkę to na dół, czasem trzeba przez strumyk. Góry Sowie o tej porze roku są bardzo piękne. Jedziemy wąską półeczką na której jest droga leśna "trudności są łatwe" - słyszę przez radio, wiec powoli podjeżdżamy pod górkę. Z lewej gęsty las, z prawej za to.......hmmmmm widok na okolice góry Włodarz. Piękny, przepastny i harmonijny. Zieleń lasu zlewa się z niebem za lekką mgiełką deszczu, w jedynej oczywistej linii horyzontu ...... Niemcy wytyczyli szlak na tą górę, przez te lata troszkę zarósł. Mapa się nie może mylić, jedziemy prosto, żadnym objazdem. Prawie 40 stopni pochyłu i miejscami korzenie powycinanych drzew. Ale auta i kierowcy są przyzwyczajeni i po chwili walki stajemy na szczycie góry gdzie niemieccy jeńcy wykuli na małej skałce krzyż i date 1944. Wracamy na niziny do miejscowości Złoty Stok. Tam czeka na nas szefowa muzeum po kopalni złota, udostępni nam klucze do wszystkich wejść i zdradzi tajemnice ostatniego odkrycia. Po tygodniu prac kopalnych ekipa zapaleńców przedostała się korytarzem odwadniającym i zaciskami do sztolni Emanuel explatowanej pod koniec XVIII wieku. Nie obyło się bez pływania po zalanych tunelach, zjazdów na linach, wciskania się w szczeliny mniejsze niż felga 15 i wspinaczki po oślizłych skałach. Wszystko w całkowitych ciemnościach. Po 5 godzinach walki ze zmęczeniem, brudem i chłodem dostaliśmy się do końca tunelu gdzie na skale ówcześni pracownicy wykuli date 1796. 
Piękny sukces w pełni tego słowa. Ĺťywi, przemoczeni i szczęśliwi nie klarując nawet szpeju wsiadamy do naszych dzielnych karot które wiozą nas do starego szałasu znalezionego w sercu gór, zaadaptowanego przez nas na garaż dla dwóch wozów i namiotu do spania. Tak, tak w dolnej części były 2 ławeczki na których postawiliśmy żarcie i ten żółty bąbelkowany chłodny płyn w skrzynkach........... Celebrowaliśmy zwycięstwo wspominając na przemian nasze doznania i historie której spory kawałek dokładnie i namacalnie poznaliśmy!!!




  Pozdrawiam Q